Podróże w czasie z Geraltem w tle

jak_przezyc_front„Jak przeżyć w fantastycznonaukowym wszechświecie”. A jak przeżyć we wszechświecie, który to nie jest taki fantastyczny, niezbyt naukowy, za to pełen depresji, bólu i żalu za to, co się uczyniło lub czego się nie uczyniło w przeszłości?

Sięgając po książkę Charles’a Yu spodziewałam się chyba czegoś innego. Może po prostu kolejnej nieco infantylnej, nieco naiwnej i lekkostrawnej historyjki z podróżami w czasie jako motywem wiodącym. Nie twierdzę, że ta książka mnie zawiodła. Raczej zaskoczyła. Tam, gdzie szukałam prostej rozrywki dostarczyła skomplikowaną, psychologiczną opowieść o smutku i samotności życia. O tym jak łatwo zagubić się w swoim życiu, i jak trudno odnaleźć później ten sens, to co najważniejsze, jak trudno czasem po prostu zrobić ten jeden krok i pójść do przodu. Jak wiele bólu można nieść ze sobą, w sobie każdego dnia przez całe życie i jak długo trzeba szukać ukojenia tego bólu. Pomijając otoczkę pozornej fantastyki książka staje się potwornie rzeczywista. To człowiek stanowi wehikuł czasu, przywoływanie wspomnień jest jak podróż w czasie. Niemożliwość pójścia do przodu, zrobienia jednego kroku przed siebie i zostawienia przeszłości i wspomnień tam gdzie ich miejsce, ciągłe przywoływanie ich, przeżywanie na nowo, roztrząsanie.. jest niczym wpadnięcie w pętlę w czasie. Powtarzając i przeżywając to wszystko ciągle od nowa nie można się z niej uwolnić. Aż w końcu, przy którymś powtórzeniu, dziesiątym, setnym, tysięcznym, można coś spróbować zmienić, wyjść poza ramy wytyczone przez bolesną przeszłość, spojrzeć na swoją teraźniejszość i przyszłość i to nimi się zająć. Wystarczy tylko zrobić ten jeden krok…

Można też zrobić jeden krok w stronę czegoś bardziej rodzimego i spędzić sezon-burzkilka wieczorów w towarzystwie Geralta w nowej odsłonie, a wszystko za sprawą nowego tomu autorstwa Andrzeja Sapkowskiego. Można przy nim wypocząć, oderwać się od dnia codziennego. Przysiąść na chwilę obok wiedźmina i złapać oddech w gąszczu spraw przyziemnych. Można, bo to kolejny solidny kawałek fantastyki od Sapkowskiego. Może czuć nieco inną nutę, inny aromat, takie drobne, trudne do określenia i nazwania różnice między „Sezonem Burz” a wcześniejszymi tomami, ale bądźmy szczerzy – kto z nas nie zmienia się choćby odrobinę na przestrzeni lat? Zabawne, aż przypomina mi się jak kiedyś nie mogłam przebić się przez jeden z tomów wiedźmińskiej sagi. Jak jeden moment mnie tak zmęczył, że się poddałam, wracając do całości po pewnym, dłuższym czasie. Widać nawet to się mogło zmienić, nawet ja się mogłam zmienić, więc czemu by i wiedźmin nie miał być delikatnie inny. W żadnym razie nie zmienia to faktu, że książka stanowi całkiem przyjemną pozycję, całkiem miłe uzupełnienie sagi i… i oby więcej, póki jeszcze cały temat, cały klimat nie stały się zbyt ograne, rozdrobnione do najmniejszych części i wykorzystane w pełni. Czemu w takim razie nie wspomnę o treści, nie zachęcę jakimś „spoilerem”? Z prostej przyczyny, najzwyczajniej w świecie nie wypada, a Geralta i jego opowieść najlepiej poznać osobiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *