Guardian

guardian-iconKtóż z nas nie marzył o byciu obrońcą i wybawcą biednych, pokrzywdzonych istot.. No dobra, dobra, nie każdy. Może nawet stroniła od tego całkiem spora część. Ale obrońca brzmi tak prawie dumnie, tak prawie poważnie. Czymże jest guardian, jeśli nie obrońcą? Di-pi-esem? Hmm.. no może, chociaż traci wtedy sporo ze swojej przeżywalności i leży często podobnie do berserk warriorów niczym taka porzucona szmatka. Chociaż dobrze wypośrodkowany sprawdza się w roli przechodniej między czystym zadawaniem obrażeń, a wspieraniem pozostałych postaci. Ja za to szalenie przepadam za opcją skrajną w drugą stronę..

Co tu dużo mówić, lubię support. Może dlatego, że w gruncie rzeczy nie jest taki trudny, a jeśli coś pójdzie nie tak zawsze można zrzucić winę na nieśmiertelną ofiarę – lagi. Ale lubię też ze względu na bycie właśnie tym obrońcą. Lubię, bo są takie miejsca, instancje, gdzie bez wsparcia robi się szalenie nieprzyjemnie. Oczywiście, da się to przetrwać. W końcu Arena stworzyła system, w którym przynajmniej w teorii nie potrzeba ani tanka, ani healera, ale może nie warto się męczyć? Może warto jednak spróbować z namiastką pełnego supportu?

Może to też po części moje rozleniwienie, chęć zminimalizowania poziomu trudności, bo przecież jeśli jedna z pięciu osób w drużynie będzie czuwać nad tym, aby pozostałe cztery nie zostały zmiecione, lub nie pozabijały się same w przypadku odbicia obrażeń, to wszystko stanie się dużo łatwiejsze. Tylko skoro tak… to czemu tak mało mamy supporterów? Z prostej przyczyny. Dobry support niewiele ugra sam, bo zwyczajnie nie będzie zadawał obrażeń, albo liczby, które zobaczy przy każdym uderzeniu będą śmiesznie niskie. Niewiele osób chce funkcjonować w taki sposób, nie wszyscy też akceptują kogoś takiego w swoim składzie. Bo przecież o 0,3 sekundy za długo będziemy coś zabijać i lepiej żeby zamiast wsparcia pojawił się ktoś papierowy, ale za to śmiertelny dla przeciwników. Sama przekonałam i siebie, i innych, że czasem naprawdę lepiej zrezygnować z maksymalnej śmiercionośności, a postawić na odrobinę bezpieczeństwa pod mniej lub bardziej troskliwymi skrzydłami w pełni supportującego guardiana.

Kwestia buildu.. ujmę to w ten sposób. Nie wiem, czy jest jeden najlepszy, jedyny słuszny build dla w pełni supportującego guarda. Wiem za to, że bardzo dobrze sprawdza się w takim przypadku wszystko to, co w efekcie daje i rzeczonemu guardianowi, i całej reszcie ferajny leczenie a do niego jakieś chociaż małe bonusy. W konkretnych zaś sytuacjach, wymagających specyficznego podejścia (tak, pokrzykiwanie ku uciesze swojego party zostawiamy w szufladce „standard/codzienność”) uwielbiam dwie inne umiejętności. Pierwsza z nich – Wall of Reflection – stanowi podstawowe wyposażenie przeciw wszelkiej maści pociskom (no dobra, nie wszelkiej – broni oblężniczej nie powstrzymuje). Druga – Shield of Avenger – podobnie, chociaż chroni nie tylko przed pociskami. Jednak coś za coś. Nasza „tarcza mściciela” bywa mściwa wobec mnie samej i niestety uwielbia zaprzestawać swej działalności ochronnej w najmniej odpowiednim momencie. Ale nawet mimo tego jest rewelacyjna. Co do umiejętności elitarnej jestem za to szalenie monotematyczna i stawiam na Renewed Focus. Czemu to, a nie Tome of Courage? Po pierwsze – krótszy cooldown, po drugie – daje mi chwilę nietykalności, co nie raz i nie dwa uratowało mnie i resztę przed pewnym zgonem, i wreszcie po trzecie – wolę to, że jej użycie daje mi do dyspozycji wszystkie „efki” czyli moje wspaniałe Virtue of Resolve i Virtue of Courage (Virtue of Justice w tym przypadku ma dla mnie raczej marginalne znaczenie) niż możliwość wprawdzie pełnego, ale bardzo niepewnego wyleczenia wszystkich „na maksa” przy użyciu umiejętności, które daje „książka”. Innymi słowy – pełne leczenie z „książki” jest świetne, ale… jak dla mnie stanowczo za długo się je przygotowuje, nie zawsze mam tyle czasu, żeby sobie na to pozwolić i tak, wbrew pozorom czasem 5 sekund to za długo, „zaczytanie się” w pewnych sytuacjach prowadzi do pewnego zgonu (tu jako przykład nasuwa mi się od razu bonusowa mapka na fraktalach i wylegiwanie się na ziemi ponieważ użycie Tome of Courage uniemożliwia zrobienie uniku – kto „dostał czaszkę” na bonusie ten zrozumie).

Na szczęście niedobory własnoręcznie zadawanych obrażeń łatwo rekompensuję podnosząc te, które zadaje reszta ekipy (Empower), a zawsze mam jeszcze szansę usłyszeć „zrób im Gandalfa” i stawiając Line of Warding w myślach powtórzyć teatralnie „You shall not pass!”…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *